czwartek, 31 maja 2012

W ogrodzie

Jak tylko zobaczyłam tą serwetkę, od razu widziałam z niej szkatułkę :)
I jest. Ogrodowa, lekka, czysta, świeża, letnia :)
I chyba zatrzymam ją dla siebie.


środa, 30 maja 2012

Lawendowy komplet

A tu coś prostego w formie :)
Lawendowy komplet. Konkretna, duża szkatuła z jedną obszerną przestrzenią. Wierzch ozdobiony gałązkami lawendy. Dół pomalowany na niebiesko. Do środka również dałam małą gałązkę lawendy. Do kompletu pasujące, duże lustro, które można postawić na toaletce czy komodzie, lub powiesić na ścianie.
Prosty i przejrzysty komplet.





poniedziałek, 28 maja 2012

Herbaciarka

Popełniłam herbaciarkę. Miałam bardzo ładny i prosty wzór z jabłuszkiem, i jakoś tak mi wyjątkowo pasował właśnie do herbaciarki. Chciałam ten wzór trochę uwypuklić i wymyśliłam że wieczko zrobię metodą gazowania. Gaza stworzyła bardzo ładną fakturę i na fakturę został naniesiony wzór. Podobny element umieściłam po wewnętrznej stronie wieczka. Reszta herbaciarki została pomalowana na zielono.

Pora na letnią herbatkę :)





niedziela, 27 maja 2012

Chustecznik z gumą arabską

Chciałam sprawdzić, jak wyglądają spękania przy zastosowaniu bardzo starej, naturalnej metody. Kiedyś nie było specjalnych preparatów, jedno dwu czy w ogóle jakiś składnikowych. Materiały były naturalne. Klej był gotowany, lakier naturalny (choć częściej wosk). Spękania robiono przy pomocy gumy arabskiej. Guma arabska to zaschnięta na powietrzu żywica afrykańskiej akacji. Takie bursztynowe, złotawe, kremowe i półprzezroczyste kryształki. Rozpuszcza się je w wodzie. Można mieszać, robiąc z gumy klej, albo farby artystyczne. Ja zastosowałam gumę w naturalnej postaci. Ozdobiony na gotowo chustecznik posmarowałam rozcieńczonym trochę wikolem, ponieważ surowa guma arabska ma tendencję do odpadania od powierzchni po wyschnięciu, a wikol ją trzyma tam gdzie powinna być :) Później nałożyłam gumę arabską, rozsmarowując ją pędzlem po całej powierzchni. Trzeba to robić ostrożnie, guma jest lejąca i lepka, i może po prostu spłynąć z pionowej powierzchni. Jasne przedmioty potraktowane gumą nigdy nie będą białe. Guma ma różne odcienie, w trakcie wysychania przebarwia się na bursztynowo, żółtawo, tak jak kolor naturalnej gumy. Schnie bardzo długo a spękania pojawiają się bardzo późno, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość. Spękania są zależne od temperatury i wilgotności otoczenia. W niższych temperaturach i wilgotnym pomieszczeniu mogą się nie pojawić wcale. Mój chustecznik schnął na parapecie południowego okna, w pełnym słońcu. Całkowite wyschnięcie zajęło mu dwa tygodnie, ale spękania wyszły bardzo ładne. Są delikatne, o dużej wielkości oczkach. Tam gdzie gumy było dużo, spękania są głębokie i duże, a tam gdzie gumy mniej, są małe i przypominają pajęczynkę. Bardzo ładnie wyszedł. Taki stary, naturalny, i "babciowy".


niedziela, 13 maja 2012

Koty i lawenda

W moim domu zadomowiły się koty na dobre. Dosłownie.
Skaczą drapią i fruwają, dokładnie tak jak mówił niezapomniany Pan Sumiński.

Nic dziwnego więc że pojawiły się na wieszakach. Te są czarne i charakterne. Robiłam je już kiedyś ale tak się podobały że poszły wszystkie na pierwszym kiermaszu i nie zdążyłam ich uwiecznić. Tym razem uwieczniam i to podwójnie, a co! Te też niezmiennie mi się podobają, a że mam jeszcze kilka podobnych, równie zabawnych wzorów, to wkrótce będzie kotów komplet :)



I nieco dla równowagi, lawenda. Kiedyś trzeba odpocząć od kotów ;)


niedziela, 6 maja 2012

Moje pierwsze Tildy :)

Ostatni czas nie służył rękodziełu. Jesienne wypalenie i ogólne zniechęcenie, do tego w ostatnich miesiącach ciężka praca na dwa etaty po których człowiek wracał do domu i padał. Przespane weekendy. Senne wieczory. Leniwe popołudnia.
Chodziły mi po głowie różne pomysły, projekty, nowe techniki. Powoli układały się w całość. Tymczasem pracownia zarastała pajęczyną. Dosłownie i w przenośni.
Długi majowy weekend przyniósł ukojenie. Organizm odpoczął na tyle że nos węszył sam w kierunku pracowni. Kupiłam sobie 3 regały, dzięki którym ustawione wszędzie w stosiki książki znalazły swoje miejsce, starczyło też na poukładanie drewienek które od dawna czekały na swoją kolej. Pracownia zyskała nie tylko na urodzie, ale i na przestrzeni. W końcu stałe miejsce znalazły i pędzle, i maszyna do szycia. No, można działać :)
Na początku długiego weekendu przyjechała do mnie siostrzenica. Zawsze jak przyjeżdża, sprawdza, co mam dobrego i co może samodzielnie bądź z niewielką pomocą zrobić.
Wyciągnęłam z kąta resztki starych koralików, pozostałości sznurków, linek, szpilek, bigli. Wręczyłam narzędzia. Siedziały dziewczyny i robiły kolczyki. Patrzyłam i opowiadałam jakie cudeńka robiła moja sąsiadka z grójeckich Dni Ziemi. Kolczyki, bransoletki, zawieszki... Uszyła też króliki Tilda, które wszystkim się podobały. Mi też.
- Ciocia, a uszyjesz mi takiego królika?
- Uszyję :)
Może tego było trzeba, jakiegoś bodźca do działania, pozwolenia na "odpajęczenie" pracowni.

Króliki powstały dwa. Łobuziak Looser mojej córki i Panna Lusia siostrzenicy. Razem wyglądają jak para, osobno też prezentują się całkiem całkiem. Looser dostał spodnie i kapelutek z kraciastego sztruksu. Dostał też prawdziwą procę. Lusia dostała letnią sukienkę z koronką i fartuszek w żółte róże. Do kapelutka dodałyśmy kwiat.
Jak się podobają?






Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...